Marchew.
Właściwą porą marchewki jest czas od 1-go maja do 1-go października, późniéj traci swój delikatny smak i tylko na garnitury między innemi jarzynami używana bywa.
Nieskrobaną marchewkę, póki młoda, wrzucić na pięć minut w gotującą się wodę, odcedzić, przelać zimną wodą i obetrzeć czystą ściereczką dla zeskrobania skórki. Odkroić zieloną część z główki i mały kawałeczek ogonka, następnie gotować albo w całości, albo pokrajaną w okrągłe kawałki na pół centymetra grubości.
Marchew póki bardzo młoda, to jest wielkości cala, dusi się zwykle w maśle w całości, dodając do niej młodego groszku lub szparagów, i wtedy do wpół uduszonéj marchwi kładzie się odgotowany w słonej wodzie groszek, czy szparagi, dusi się jeszcze trochę razem, podlewa buljonem, zaprawia mąką, z masłem, zasypuje cukrem, koprem i daje na stół. Starszą oskrobać, krajać w kostkę lub paseczki posypać na stolnicy dobrze miałkiem cukrem, włożyć w rondel w masło, którego powinno być wiele, zalać trochę rosołem i dusić pod pokrywą. Gdy się na wpół udusi, posolić, wsypać łyżkę mąki, sypiąc po odrobinie i mieszając ciągle dołożyć cukru i znowu poddusić, aż się dobrze wysadzi. Można także marchew szczególniéj gdy starsza, robić tartą; wtedy oskrobaną i opłókaną w całości nastawiać; nalawszy rosołem z odgotowanéj baraniny, daléj gotować mięso wraz z marchwią ściśle, aby sosu było niewiele, gdy na wpół ugotowana, wyjąć, utrzeć każdą na tarce, wziąść masła, zagotować z łyżką mąki, rozprowadzić rosołem w którym się marchew gotowała; włożyć utartą marchew, wsypać cukru i poddusić razem. Do marchwi dają się koniecznie grzanki (patrz dodatki do zup), lub gałeczki z parzonego ciasta, jak na parzoną leguminę robionego, rzucać na masło czy szmalec, wyjmować łyżką durszlakową i ubierać tém jarzynę. Takie gałeczki bardzo dobrze smakują podane do kleiku lub zupy grochowéj.
Przepis pochodzi z książki kucharskiej
Lucyny Ćwierczakiewiczowej:
„365 obiadów za pięć złotych”
(Warszawa 1858)