Zupa ze zwierzyny.
Podczas zimy kiedy wszędzie jest obfitość zwierzyny; robi się zupa wyborna, używając naturalnie na nią tylko przodków czy to sarnich czy zajęczych, cąbry bowiem mają lepsze przeznaczenie, a to służąc jako pieczyste. I tak wziąwszy naprzykład na 3 osoby jeden przodek zajęczy ugotować go bardzo miękko z włoszczyzną, kilku grzybkami i dodać trochę korzeni, ale to tak miękko aby cały się rozsypał. Wtedy odlać rosół, mięso obrać z kości i posiekać jak najdrobniéj, a następnie przefasować przez gęsty durszlak używając do fasowania wygotowanego rosołu. Do tego wlać szklankę lekkiego białego wina francuzkiego, łyżeczkę winnego octu i łyżeczkę cukru, wziąść łyżkę masła rozetrzeć z pół łyżką mąki, zapalić zupę i podać do stołu z grzankami, jakie tu niżéj podaje lub ze zwykłemi na maśle smażonemi lub wreszcie z francuzkiemi ciastkami czyli małemi pasztecikami z farszem.
Chcąc tę zupę robić oszczędniéj zamiast wina leje się szklanka świeżego żytniego barszczu, i podają się do niéj grzanki lub kluseczki krajane. Można także wsypać pół łyżeczki, ale nie więcéj miałkiego cukru.
Przepis pochodzi z książki kucharskiej
Lucyny Ćwierczakiewiczowej:
„365 obiadów za pięć złotych”
(Warszawa 1858)