Galareta pomarańczowa.
Funt cukru w kawałkach obetrzéć z lekka o 6 dużych pomarańcz, na których skórka świeża i jędrna, nalać pół kwartą wody i gotować na wolnym ogniu, szumując, do tego wcisnąć przez sitko cztery cytryny i razem gotować. Pół kwarty karugu lub żelatiny, z trzech łutów rozgotowanego, wymięszać z syropem cytrynowym i przecedzić przez serwetę.
W połowie pierwszéj można układać ćwiartki lub plasterki pomarańcz, z resztą można połowę wlać; dać zastudzić, a drugą połowę zakolorować alkermesem i dopiero wlać: bardzo ładnie takie dwie warstwy wyglądają, lepiéj jednak żeby wierzchnia warstwa była czerwona, a spodnia biała. Jeżeli forma do galarety ma otwór, można na półmisku włożyć w ten otwór kartofel ostrugany z zapaloną świeczką woskową, niższą jak wysokość galarety, co bardzo efektownie wygląda. Wydrążywszy łyżeczką pomarańczę, przekrajaną na połowę, nalać w skórki puste zafarbowanéj na czerwono galarety, a po zastygnięciu pokrajać na ćwiartki i ubrać półmisek.
Przepis pochodzi z książki kucharskiej
Lucyny Ćwierczakiewiczowej:
„365 obiadów za pięć złotych”
(Warszawa 1858)