Sandacz z pieczarkami, zwany „au gratin.”
Oczyszczonego sandacza rozpłatać na połowę, wyjąć grubą grzbietową kość i nasolić na 3 lub 4 godziny, ryba nie powinna miéć więcéj nad 3 do 5 funtów najwyżéj, grubsza nie upiecze się. Wziąść półmisek blaszany lub miedziany, wysmarować grubo masłem, wysypać bułką tartą, zieloną pietruszką i pieczarkami poprzednio do połowy uduszonemi w maśle. Na to położyć obie połowy ryby jedną obok drugiéj płasko na pieczarkach; polać szklanką wina lekkiego białego francuzkiego i znowu na wierzch posypać pieczarkami, pietruszką, pieprzem i grubą warstwą tartéj bułki, na którą jeszcze w kilku odstępach pokłaść pół fnnta młodego masła. Wstawić w piec mocno gorący dokładając ciągle ognia żeby się prędko zrumieniło i nie polewając wcale, pilnować tylko aby się gdzie nie przypaliło obracać półmisek, a gdy się uformuje na wierzchu z pieczarek i bułki gruba twarda skórka, chrupiąca ryba jest gotowa. Trwać to powinno nie więcéj jak godzinę, w miarę wielkości ryby i gorąca w piecu. Pieczarki do tego obrane ze skórki, posiekane drobno parzą się, solą a nastąpnie najmniéj kwandrans duszą w maśle na wolnym ogniu aby pierwsza surowizna odeszła, bo by były inaczéj nie strawne i nie dość ugotowane.
Przepis pochodzi z książki kucharskiej
Lucyny Ćwierczakiewiczowej:
„365 obiadów za pięć złotych”
(Warszawa 1858)